[ Pobierz całość w formacie PDF ]

23. RODZINA

 

Zaniedbywałam szkołę – tak wiem. To było najmniej ważne, przecież mam cała wieczność. Edukacja w tym momencie przestała istnieć. Razem z Nahuel'em wspinaliśmy się po górach, tak szczerze mówiąc nie przypominało to żadnej wyprawy. Wejście na górę i zejście z jej pięknego ośnieżonego szczytu zajęło nam jakąś godzinę. Przy okazji chodziliśmy tam, gdzie zwykły człowiek nie dałby rady.

- Widzisz, to jest piękne. – Wyjaśniłam mu, gdy siedzieliśmy przed domem na małej ławeczce nie zbyt zmęczeni po wyprawie. Przez cały ten czas próbowałam zapomnieć o wszystkim, jednak przerwał to telefon od Agnes. Żałowałam, że dałam jej swój numer.

- Wiem, że jesteś chora. Powiedział mi to Seth i Jacob.

Gdzieś w środku coś zaalarmowało, gdy usłyszało imię ukochanej mi osoby. Część mnie ogłosiła bunt. Nie byłam wściekła, tylko gdzieś w okolicy serca poczułam paraliż. Jego echo odbijało się we mnie całej, od czubka głowy, aż po końce palców. Poczułam fale ciepła, która rosła.

- Seth z Jacobem nie siadają już z nami. Jake jest dziwnie nieobecny, zresztą to mało powiedziane. Czy coś między wami jest nie tak? – Powinnam być zła, że wtrąca się w moje sprawy, ale tak nie było. Dowiedziałam się rzeczy, która rozbiła resztki tęsknoty – Jacob cierpiał i znowu przeze mnie.

- Agnes jest dobrze. Jak wyzdrowieję to wrócę. – Zapewniłam dziewczynę, a gdzieś w środku usłyszałam głos ‘ kłamca ‘.

- Nessie nie jestem taka pewna. Jacob…

- Muszę kończyć. – Przerwałam jej i zakończyłam połączenie. Nie zniosłabym kolejnej fatalnej wiadomości. Sama wizja Indianina przed moimi oczami powodowała zbyt wiele. Wyszłam – znowu. Chciałam oglądać białą watę, czuć zimny wiatr na policzkach – miałam nadzieję, że to mnie otrzeźwi. Położyłam się na mlecznych poduszkach – tak bym chciała umrzeć. Zimno na zimnym. Rósł we mnie nieobliczalny ból, próbowałam z nim walczyć. Owe uczucie było jak szalejący pożar, który miał mnie spalić. Schowałam twarz w biały puch, nawet to nie pomogło. Wyczułam w pobliżu Aleca. Nagła ulga przybyła. Czy on był moim lekarstwem?

Marmurowa dłoń dotknęła mojego przedramienia.

- Tęsknisz za nimi? – Jego głos był jak piękna melodia.

- Nawet nie wiesz jak bardzo. – Przyznałam dalej nie zerkając w jego stronie.

- Wróć do nich. – Zaproponował cicho. Odważyłam spojrzeć się w jego czerwone oczy.  Wrócić. To było takie łatwe, proste, niewymagające niczego. Gdybym tylko chciała mogłabym nawet pobiec. Wyczuli by mnie z daleka i ruszyli w moją stronę, żeby przywitać. Na samym początku pewnie wylądowałabym w ramionach Belli. Edward skarciłby mnie za moje myśli, Jacob akurat trzymałby mnie w objęciach. Jake... On nie mógł być skazany na to, co ja i na dodatek przeze mnie!

- Nie teraz. – Mój głoś zadrżał, dowód na to, że walczę z uczuciami. Chłopak chwycił w dłonie moją twarz. Nie chciał żebym wracała, bo to oznaczało koniec naszych spotkań.

- Rodzina to piękny dar.

Patrzył mi hardo w oczy, jakby chciał przebić się do mojego wnętrza.

- Opowiedz mi proszę o swojej rodzinie. – Cicho poprosiłam. Alec zrobił zdziwioną minę, ale spełnił moją prośbę.

- Mieszkałem w małym miasteczku we Włoszech, obok Albengi. Moi rodzice nie mieli żadnej wielkiej miłosnej opowieści, poznali się dzięki swojej rodzinie. Urodziłem się z Jane w domu, moja matka prawie umarła przy porodzie. Byliśmy biedni, czasami nie było nic do jedzenia. Po prostu żyliśmy na tym świecie, gdzie jest pełno okrucieństwa. Jane kiedyś była inna, chociaż wiem, że trudno teraz w to uwierzyć. Była najważniejsza w rodzinie, ciągle uśmiechnięta, przepełniona optymizmem. Pewnego dnia, gdy wróciła później niż zwykle powiedziała, że spotkała pewnego człowieka w kapturze. Była roztrzęsiona, płakała i nie chciała być dotykana. Nic nie zrobiliśmy z tym, myśleliśmy, że jest przewrażliwiona. Rozumiesz? Zostawiliśmy ją samą z tym wszystkim, nie miała nikogo do wysłuchania. Od tamtego czasu moja siostra zmieniła się, nie chciała wychodzić na dwór, bała się ciemności, a gdy ze mną wychodziła nerwowo się rozglądała. Pewnego wieczoru powiedziała mi, że ktoś po nas przyjdzie i weźmie na zawsze. Powinniśmy uciec - zaproponowała. Nie posłuchałem jej. Czaszami żałuję tego, ale czy to by coś zmieniło? Wampiry wyczują człowieka z każdej odległości.

Chłopak zamilkł i uśmiechnął się blado.

- To nie twoja wina. - Próbowałam go jakoś pocieszyć, chociaż dobrze wiedziałam, że na marne.

- Nie wierzyłem jej, chociaż była moją siostrą od urodzenia. Jane zamknęła się w sobie. W końcu nadszedł ten dzień, tata przepadł, była już głęboka noc. Matka poszła go szukać, ona również nie wróciła. Dalej kompletnie nic nie pamiętam.

Chciałam go przytulić, lecz zabrakło mi odwagi. Ręka zamarła mi w połowie drogi, a mój towarzysz widząc to zmarszczył czoło. Nie znał się na uczuciach, był w środku zbyt zimny.

- Od wielu lat jestem posłańcem Volturi.

- Wiem.

- Zabijam ludzi. – Czułam, że do czegoś dąży.

- Wiem.

- Miałem ciebie zabić. – Nie mogłam uciec od jego wzroku, było w nim coś hipnotyzującego.

- Wiem.

- Aro boi się, że będę chciał zasmakować waszego życia. – Zmienił nagle temat.

- A chcesz? – Odruchowo usiadłam przygotowana na cios. To było durne pytanie.

- Nie mogę, oni nasłaliby na nas wszystkich, tak jak wtedy.

- Nie chce walki. – Spuściłam twarz, tak, aby włosy ją zakryły.

- Nie chce by tobie coś się stało. – Chłopak przejechał delikatnie ręką po moim policzku.

- Nie chce żebyś był nieszczęśliwy.

Alec wziął głęboki wdech i zmienił temat:

- Kiedy masz zamiar wrócić do domu?

Wahałam się, czy powiedzieć prawdę, czy też skłamać.

- Nie chce tam wracać.

- Dlaczego? – Czarnowłosy zaniepokoił się.

- Same kłopoty ze mną są.

- Chyba wyciągnęłaś pochopne wnioski z czegoś. Powiedz mi proszę, czemu tak uważasz?

Wzięłam głęboki wdech, jakby czekało mnie teraz ważne zadanie do wykonania.

- Widzisz, Jacob, rudawy wilk, który chronił mojej rodziny wtedy na polu zakochał się we mnie.

- Nie podoba ci się to? – Przysunął się bliżej mnie, otoczyła mnie jego słodka woń oddechu.

- Wilkołak ma takie coś jak wpojenie, polega na tym...

- Wiem, na czym polega wpojenie. – Przerwał mi.

- Nie chce żeby przeze mnie żył wieczność. Skazuje go na to, by oglądał śmierć swoich bliskich. Jego przyjaciele będą umierać po kolei, bo chcą przestać przemieniać się w wilkołaki, a on zostanie. – Powiedziałam to za jednym zamachem, aż zabrakło mi powietrza w płucach.

- Czy gdybyś ty mogła wybrać wieczność lub normalne życie, co byś wybrała?

Zaskoczona pytaniem palnęłam bez namysłu:

- Normalne życie.

Śniłam o tym!

- A gdyby Jacob mógł żyć tylko wiecznie, bo byłby wampirem, a Ty stanęłabyś przed wyborem wieczność czy normalne życie?

Zrozumiałam, do czego pił.

- Wieczność. – Szepnęłam.

Wstałam pokonana i obróciłam się, by zobaczyć szczyt tutejszej góry.

- Nessie, nawet po tych 500 latach, gdybym mógł mieć ciebie za miłość lub wybrać normalne życie, wybrałbym dalszą wieczność. - Chłopak szeptał mi do ucha.

- Tylko, że nam to nie jest pisane. – Dokończył smutnym tonem. Obróciłam się do niego, krępowało mnie to, że stał tak blisko.

- Przed nami wieczność, kto wie, co się stanie, Alec.

- Za dużo, by ci zagrażało. Uwierz mi to niebezpieczne, a ty jesteś taka krucha. Gdy tylko będę miał okazję, to cię odnajdę. Wracaj do domu jak najprędzej. Proszę cię tylko o to. Wróć, bo rodzina to cudowny dar. – znowu owinął mnie jego słodki oddech.

- Lubię tę aurę ciemności, która go otacza. Lubię jego twarz, smutne oczy. Jest dziwnie piękny, niczym noc bez gwiazd.* – Po raz pierwszy to ja mogłam powiedzieć coś dobrego o nim.

To miało być pożegnanie. Nie chciałam robić tego tylko słowami, bywały czasami tak mało znaczące. To ja pierwsza go pocałowałam. Jego usta były twarde i zimne, a zarazem tak delikatne i miękkie. To był prawdziwy namiętny pocałunek. Chłopak wreszcie się rozluźnił, przygarnęłam go bardziej do siebie – zaraz miał mi uciec. Nie zamierzałam puścić go ot tak. Całowałam go bez opamiętania, jakbym dopiero, co ujrzała go po długiej przerwie. Przypomniał mi się wojenny film, gdzie kobieta witała swojego narzeczonego, który wrócił po ciężkiej wojnie. Przebiegła cały peron, by rzucić się w ramiona ukochanego i odnaleźć jego usta. Alec przejechał delikatnie palcami po moich plecach. To właśnie w tym momencie przestałam odróżniać dobro od zła. Teraz nie istniała żadna granica, ani żadne strony. Jednak nic nie trwa wiecznie…  Kiedy przerwaliśmy miałam zamknięte oczy, wreszcie zebrałam odwagę w sobie i otworzyłam je. Nie było nikogo, stałam sama a z nieba spadały płatki śniegu. Zaklęłam pod nosem – uciekł. Czy to oznacza, że nigdy więcej go nie ujrzę? Co będzie dalej? Mam żyć wieczność omijając go? Zrezygnowana oparłam się o drzewo, gdyż ledwo stałam na nogach. Zrobię to, co powinnam, zrobię to, co mówi mi serce. Zrobię to, o co poprosił mnie właśnie on.

W końcu ruszyłam do domu. Alec był zjawą, która pojawiała się i znikała, a ja ciągle chciałam go widzieć. Teraz przepadł jak kamyk w oceanie.

- Gdzie mi tak ciągle uciekasz? – Nahuel stał oparty o volvo.

- Kręcę się tutaj i tam. – Wzruszyłam ramionami, a on tylko się zaśmiał.

Weszliśmy do jego małego przytulnego domku. Dziwiło mnie, że Huilen cały czas nie ma.  Czy ja byłam temu winna?

- Niedługo wyjeżdżam. – Oświadczyłam nagle. Dopiero wypowiadając te słowa na głos, zrozumiałam, że cieszę się tym faktem.

- Byłaś u mnie tylko trzy dni. – Wypomniał mi wkładając kolejne drewno do kominka.

- Chce już do rodziny.

- Rozumiem.

Wpatrzeni staliśmy w milczeniu naprzeciw siebie, był dla mnie jak brat. Taka druga połówka jabłka, bo tylko ja i on byliśmy tacy sami, reszta różniła się.

Położyłam się spać na kanapie – jak to robiłam przez ostatnie trzy noce. Nie mogłam zasnąć – bałam się, że znowu nawiedzi mnie w śnie wilkołak stojący na klifie. Nagle usłyszałam wrzask, tak jakby ktoś przeżywał najgorsze tortury. Pobiegłam do pokoju Nahula, z którego dobiegał hałas. Na łóżku leżała czarnowłosa dziewczyna i wiła się z bólu. Mój przyjaciel stał przy oknie oparty o nie, głowa wisiała mu jak u szmacianej lalki.

- Czy ty.. – Głos mi się łamał.

- Widzisz ja też chce mieć rodzinę. Wciągnąłem ją w mój świat. – On również cierpiał, właśnie wprowadził jad do dziewczyny i powstrzymał się by jej nie zabić. Stałam osłupiała patrząc to na chłopaka, to na tworzącego się wampira. Czy to wszystko jest prawdą?

- Minie kilka dni zanim się obudzi. – Przypomniałam mu, doskonale pamiętałam jak było z Bellą.

- Wiem. – Chłopak wreszcie uśmiechnął się triumfalnie.

Popatrzyłam na nieprzytomną osobę, czy ona tego chciała? Bella marzyła o tym, by spędzić wieczność z Edwardem. Taka była miłość. Właśnie wtedy w mało oświetlonym pokoju, przez które wdzierało się światło księżyca zrozumiałam jedną, lecz najważniejszą rzecz. Jacob dokonał wyboru, bo chciał tego, co Bella. Tak podziwiałam historię moich rodziców, a gdy mając okazję stanąć przed zakochaniem uciekłam raniąc siebie i drugą osobę.

- Wracam do domu. Dziękuje za gościnę. – Uściskałam przyjaciela w ciemnościach i zbiegłam na dół. Ciągle przed oczami widziałam dziewczynę, która przeżywała katusze. Do torby wrzuciłam rzeczy i wsiadłam do volvo. Musiałam uciec. Myślałam, że to sen, dziewczyna wijąca się na łóżku, powstający wampir, ktoś nowy w rodzinie Nahula.  Nie pędziłam prosto do domu, wpierw chciałam wtargnąć do ciemnego lasu i zagubić te straszne wspomnienia sprzed pięciu minut.

... [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • agacinka.htw.pl
  • Strona pocz±tkowa
  • Surveillance & Security - Technological Politics & Power in Everyday Life, Kryptologia, Computer Security Enthusiast Ebook Collection [haslo Stefan](Stefan 68)
  • Surplus - Spinoza, ebook, filozofia, spinoza
  • Survival Wilderness Medicine Course, Survival ebook
  • Survival - Homemade Solar Cells, Survival ebook
  • Sun Educational Services - Sun Certified Programmer & Developer for Java 2 Study Guide, ebook, kitaplar
  • Superpamięć. Trening z Kevinem Trudeau Kevin Trudeau ebook, Poradniki
  • Surfinie i inne odmiany petunii Woźniak Jerzy EBOOK, Inne
  • Sukcesorzy ÅšlÄ…skich Piastów w trzechsetlecie Å›mierci ostatniej z rodu 1707-2007 Czechowicz BogusÅ‚aw EBOOK, Nauka
  • Sun Educational Services - SL-285 Java Programming Language Workshop, ebook, kitaplar
  • Sunrise - historia Renesmee Rozdziaśâ€š 28, ebook, Sunrise - historia Renesmee
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • styleman.xlx.pl